Metody, techniki, materiały dydaktyczne - jak uczyć przedszkolaki języka angielskiego

Projekt: Metody, techniki, materiały dydaktyczne - jak uczyć przedszkolaki języka angielskiego (Kamerun)

środa, 5 stycznia 2011

Miła niespodzianka na afryka.org

Siedząc i popijając kawę w oczekiwaniu na pociąg do moich ukochanych wrocławskich Dam, otworzyłam jeden z moich ulubionych portali afryka.org i wiecie co znalazłam? Artykuł o mnie napisany przez samego Mamadou! Nie wiem jakim cudem mnie znalazł w wejcherowskim gryfie, w każdym razie napisał o mnie i wciąż jestem pod wrażeniem. Oto link do tego co napisał, a napisał bardzo ładnie, no przynajmniej mi się podoba.
http://afryka.org/?showNewsPlus=5588

piątek, 24 grudnia 2010

Świątecznie





Wszystkim czytelnikom mojego bloga z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę spełnienia marzeń. Podróży dalekich, wytrwałości w dążeniu do celu i zdrowia.
Aby tę w te święta uśmiech na Waszych twarzach przypominał uśmiechy moich kameruńskich podopiecznych. Wszystkiego afrykańskiego zawsze wymarzonego,
Agnieszka

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Home sweet home




Pisząc ten post za oknem pada śnieg, a temperatura w Kościerzynie spada poniżej 10 stopni. Tydzień temu o tej porze żegnał na lotnisku w Younde mojego ukochanego księdza Stasia i innych. Z początku planowałam zakończyć moją aktywność na blogu z powrotem do Polski. Tu jednak zobaczyłam, że jest jeszcze tak dużo ważnych tematów, o którym chciałabym Wam opowiedzieć. Będę
więc korzystać z wciąż żywej pamięci i w miarę weny i wolnego czasu powspominam mój Kamerun.
Kilka słów o pożegnaniu
Nie lubię pożegnań, chyba jak każdy kto pozwali sobie na przywiązanie się do ludzi, miejsc, pracy. Pożegnanie z Kamerunem nie było pełne łez i smutku. Pewnie dlatego, że obiecałam sobie i mojej kameruńskiej licznej rodzinie, że kiedyś powrócę. Było wesoło, a to za sprawą niezwykle udanych jasełek w wykonaniu moich przedszkolaków pod opieką nauczycieli. Goście również nie zawiedli. Po przedstawieniu czułam się jak prawdziwa gwiazda, dzieci oraz z ich rodzice urządzili sobie sesję zdjęciową z moją osobą w roli głównej. Warto również wspomnieć o prezencie świątecznym od moich nauczycieli. Wspominałam już kiedyś, że w Kamerunie panuje tradycja szycia nowych kreacji z okazji ważnych świąt. Tym samym moje nauczycielki z okazji Świąt Bożego Narodzenia w naszym przedszkolu zaprojektowały i uszyły dla nas wszystkich wigilijne stroje. Bardzo się ucieszyłam, a powodów do radości było tego dnia wiele. Dzieci dały z siebie wszystko i wyszedł z tego piękny afrykański bałagan w formie przedstawienia.
Tu i teraz
Kilka godzin lot i powrót na szczęście planowo! do Polski. Spotkanie z tatą, koordynatorką i otwarcie wystawy. W Kościerzynie wiele się zmieniło. Nie tylko całe miasto pokryte jest białym puchem, a z każdego sklepu dobiega "Jingle bells", miasto się rozbudowało i stało się piękniejsze, podobno mamy nawet nowego burmistrza. Zmiana, której jestem pośrednią przyczyną to wystawa w kościerskim przedszkolu "Bluebell", przedstawiająca życie przedszkolaków z Berotua. Dziś w "Bluebell" rozdałam również nagrody dla dzieci uczestniczących w konkursie na najpiękniejszą kartkę świąteczną do przyjaciół w Afryce. Jak widać na nudę nie mam czasu, jednak nuda w wersji polskiej różni się od kameruńskiej. Przyzwyczajam się powoli do zimy, telewizora, sklepów przepełnionych wszystkim o czym zamarzę, mieszkańców Kościerzyny pytających o moje przygody i mamy matkującej i imprez do białego rana.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Pożegnanie z Afryką

Kapuściński powiedział kiedyś, że Afryki nie można opuścić bez obietnicy powrotu. Kiedy mówię moim znajomym, że w poniedziałek wyjeżdżam z Bertoua pytają kiedy wracam, oczekując konkretnej odpowiedzi. Opuszczam Afrykę wiedząc, że kiedyś tu wrócę. Skąd bierze się to przekonanie, skąd ta miłość- uzależnienie, nie zawsze od pierwszego wejrzenia...?
Czas powrotu to czas przede wszystkim przegnań, ale nie tylko, to również czas podsumowań, ocen, a w moim przypadku również lęk przed powrotem. Wiem, że zmieniłam się, że przez te cztery krótkie miesiące w Polsce nie tylko zmieniła się pora roku, wygląd mojego domu, życie moich przyjaciół. Skończyłam studia, moi rodzice i rodzina zapewne moją jakieś oczekiwania wobec mojej przyszłości, czy uda mi się im sprostać, przecież się zmieniałam, czy zaakceptują mnie taką jaka w tej chwili jestem? Postanowiłam wrócić po raz kolejny do Szkocji, tęsknię za przyjaciółmi, którzy tam mieszkają i czuję, że chciałabym spędzić z nimi dłużej czasu niż zwykle.
No ale nie o tym miał być ten post, miał być o pożegnaniach. W sumie to jest już 23.32, powinnam spać, bo jutro w przedszkolu wielki dzień- przedstawienie noworoczne. Jednak nie mogę spać i odczułam potrzebę napisania czegoś. Od tygodnia żegnam się ze wszystkimi i to w sensie dosłownym. Z paniami w sklepach, z nauczycielami, naszą gosposią, siostrami z poszczególnych misji, księżmi itp. Wiem, że kiedy tylko zapragnę mogę tu wrócić. Otrzymałam kilka ciekawych propozycji pracy. I to właśnie jest zabawne. Tu w Afryce czuję się potrzebna, bardzo potrzebna i mega dowartościowana. Moje wykształcenie i doświadczenie ma tu bardzo duże znaczenie, w Polsce wręcz przeciwnie, ginę w morzu młodych, ambitnych pedagogów. Może właśnie ten fakt sprawia, że tak wiele młodych ludzi wraca do Afryki, tu czujemy się po prostu potrzebni.
Postanowiłam, że wykonam dla nauczycieli dyplomy, nagrodę za uczestnictwo w warsztatach. Studenci otrzymali ode mnie zdjęcia. Dziś zjadłam ostatni wyśmienity obiad z moimi Dominikankami oraz kolację w moją „kameruńską rodziną”. Moja walizka się nie domyka, tonę w morzu prezentów. Dostałam również dzisiaj najpiękniejszą sukienkę z mojego wymarzonego materiału uszytą specjalnie dla mnie. Moi studenci przyszli specjalnie dla mnie 7 km na mszę, aby się ze mną raz jeszcze pożegnać.
Wyjeżdżam usatysfakcjonowana, uważam, że mój projekt osiągnął cele, które wspólnie z moją koordynatorką założyliśmy, nauczyciele są w stanie uczyć angielskiego, dzieci polubiły zajęcia, przedszkole i nauczanie w nim poprawiło się. Pomimo to czuję, że zabrakło mi trochę czasu, aby te zmiany były długotrwałe. Czuję lekki niedosyt. Cieszę się, że zdecydowałam się spędzić święta z moimi najbliższymi. Ale tak bardzo nie chce mi się wyjeżdżać, całą sobą próbuję zapamiętać każdy zakątek Bertoua, każdą chwilę spędzoną w gronie przyjaciół, dzieci, sióstr.
Wrócę, jestem tego pewna, nieznajomość chwili, w której wrócę nie pozwala mi jednak dzisiaj zasnąć... .

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Mikołajki w wersji Kameruńskiej

Jak wygląda zima w Kamerunie? Jak przygotowujemy się do Świąt Bożego Narodzenia? I dlaczego dzisiejsza noc była bezsenną nocą? Ponieważ koniec mojego projektu zbliża się wielkimi krokami, w sumie to zawładnął moimi myślami nie zmrużyłam dzisiejszej nocy oka. Na ten fakt złożyło się wiele czynników. Powrót z wakacji (ostatnich już;-(, mnóstwo spraw do dokończenia, spotkań z ludźmi, uczniami, pożegnań, lęk przed chorobami w Polsce itp. Dziś jednak królowały obawy przed bałaganem w przedszkolu po moim powrocie. Przed wyjazdem ogłosiłam wśród nauczycieli konkurs na najpiękniejszą dekorację bożonarodzeniową w sali- nagroda- wspólny obiad i ja jedząca węża rękami. Entuzjazm związany z konkursem szybko opadł, więc idąc dziś do przedszkola nie spodziewałam się zbyt wiele. Wpakowałam worek pełen kapci na motor, puzzle i kilka instrumentów muzycznych i podjechałam motorkiem do przedszkola.
A na Mokolo miła niespodzianka- czekał na mnie mikołaj, najprawdziwszy, wręczyłam jemu worek z prezentami i wspólnie poszliśmy do dzieci. Spotkanie z mikołajem w każdym miejscu na świecie jest bo prostu bajeczne. Lęk dzieci, uśmiech na ich twarzach i łzy w wzruszenia w moich oczach, spotęgowane dumą, kiedy ujrzałam pięknie wystrojone klasy. Nauczyciele nie tylko wykorzystali pomysły na świąteczne ozdoby, które im zaprezentowałam, w każdej klasie jest najprawdziwsza choinka i piękny napis WELCOME TO YOU HAPPY NEW YEAR, którego nie zmierzam poprawiać, bo jest tak bardzo kameruński. Dzieci wciąż mają kłopoty z recytacją swoich wierszyków po angielsku, jednak nauczyciele spisali się na medal i udowodnili mi, że są bardzo samodzielni. Tak więc zgodnie z obietnicą po zajęciach wspólnie udaliśmy się na obiad. Potrawy były równie kameruńskie jak napis- małpa, wąż, fufu (maniok), jedzone oczywiście rękami, nauczyciele uparli się, że muszę jeść po kameruńsku. Po tak wspaniałym dniu mam nadzieję, ze uda mi się dziś przespać całą noc.